Naukowcy próbują wyjaśnić mechanizmy przejadania się
Posiłkowe libacje, hedonistyczny głód – terminy już od dłuższego czasu znane psychologom, pojawiają się w prasie naukowej w artykułach próbujących wyjaśnić zjawisko przejadania się. Grupa włoskich naukowców pod kierunkiem dr. Palmiero Monteleone z Wydziału Psychiatrii (University of Naples SUN, Włochy) przeprowadzając oryginalne badanie spróbowała wytłumaczyć czym jest uwarunkowane przejadanie się, czyli co nas popycha do dalszego jedzenia, nawet gdy nie czujemy już głodu.
Zasugerowali oni istnienie fizjologicznego powiązania pomiędzy pochłanianiem nadmiernych ilości jedzenia a wzrostem reaktywności dwóch podstawowych związków w systemie regulującym reakcje łaknienia i sytości. Jednym z nich jest grelina wydzielana głównie przez komórki P/D1 wyściełające górną strefę żołądka oraz przez komórki ε trzustki, będąca peptydem zbudowanym z 28 aminokwasów. Jej stężenie wzrasta pomiędzy posiłkami zwiększając łaknienie, a w konsekwencji ilości przyjmowanego pokarmu, czyli – innymi słowy – reguluje działanie typu nagroda/motywacja. Drugim czynnikiem jest związek znany jako 2-AG (2-Arachidonyloglicerol), też związany z regulacją apetytu.
W badaniu wzięło udział trzech zdrowych mężczyzn i pięć zdrowych kobiet w wieku 21–33 lat, bez otyłości ani złych nawyków jedzenia. Dwa testy jedzeniowe przeprowadzono w odstępie miesiąca. Za każdym razem uczestnicy badania jedli śniadanie (300 kcal) złożone z węglowodanów (77%), białek (10%) i tłuszczów (13%). Po każdym posiłku, byli proszeni o ocenę uczucia głodu wg podanej skali w czasie jednej godziny. Następnie przez pięć minut prezentowano każdemu z nich jego ulubione danie, czyli takie, na które miałby ochotę nawet nie będąc głodnym. Mogli na nie jedynie patrzeć lub je wąchać, po czym ponownie pytano ich o siłę odczuwanego głodu. W drugim teście, również po śniadaniu, podano im niezbyt apetyczny posiłek, niezawierający cukru i składający się np. z chleba, mleka i masła, ale będący kalorycznym i odżywczym odpowiednikiem pysznego dania z pierwszego testu. W obu przypadkach każdy z uczestników wykazał dużą ochotę na zjedzenie ulubionego dania, nawet jeśli nie był zbyt głodny; w przypadku mniej smacznego dania wszyscy byli gotowi poczekać z jedzeniem na lepszą okazję. Wyniki biochemiczne okazały się równie ciekawe. Stężenie greliny we krwi było wyższe, gdy badani jedli ulubione dania i utrzymywało się na tym poziomie przez około dwie godziny, natomiast obniżało się stopniowo po zjedzeniu dania mniej apetycznego. Poziom 2-AG spadał po zjedzeniu każdego z dań, ale jego stężenie przez ok. dwie godziny było nieco wyższe po ekspozycji na smakołyki lub po ich konsumpcji w stosunku do sytuacji, gdy obiektem było jedzenie mniej apetyczne.
Jak skomentował Joe Vinson, profesor chemii z Uniwersytetu Scranton w Pensylwanii, badanie, aczkolwiek niewielkie, było o tyle intrygujące, że dotyczyło zarówno psychologii mózgu, jak i reakcji biochemicznych. Okazuje się, że często to właśnie mózg dopomina się o jedzenie, mimo że z biochemicznego punktu widzenia jesteśmy już nasyceni. Dla naszych bardzo odległych przodków, żyjących wiele tysięcy lat temu, poszukiwanie jedzenia było kwestią przeżycia (tzw. głód homeostatyczny). Człowiek został przez naturę „zaprogramowany” i obdarzony umiejętnością gromadzenia pokarmu na wypadek „chudych” dni. W obecnych czasach, gdy jedzenie jest ogólnie dostępne, obfite i tanie, takie uwarunkowania biochemiczne obracają się przeciwko nam. Dawniej wysiłkiem było zdobycie pokarmu potrzebnego dla przeżycia, obecnie jest nim ograniczenie konsumpcji. Jedzenie dla przyjemności – zjawisko stosunkowo młode w historii ludzkości – w wielu przypadkach nabyło charakteru nałogu, stale podsycanego szeroką ofertą smacznych, apetycznie wyglądających produktów oddziaływujących na ośrodki mózgowe poprzez zmysły smaku, węchu i wzroku. Przez ostatnich 50 lat model odżywiania się na świecie zdecydowanie uległ zmianie. Konsumujemy znacznie więcej produktów poddawanych obróbce, o wyższej zawartości cukru i tłuszczów niż w przygotowywanych metodami domowymi. Jemy więcej i częściej, m. in. przy okazji przyjęć i posiłków o specjalnym, świątecznym charakterze, a psychologowie nazywają opisane reakcje jedzeniem hedonistycznym, jego celem bowiem jest wyłącznie sprawienie sobie przyjemności. Głód zostaje zaspokojony dość szybko, a kilkugodzinne ucztowanie nie ma żadnego uzasadnienia z fizjologicznego punktu widzenia. Okazjonalne zachowania stają się nawykami, w efekcie czego podaż kalorii wielokrotnie przewyższa popyt prowadząc do nadwagi i dalszych zaburzeń metabolizmu. Włoscy naukowcy obiecują ciąg dalszy badań i są przekonani, że zrozumienie fizjologicznych mechanizmów regulujących nawyki jedzeniowe pozwoli zrozumieć podstawy epidemii otyłości.
Piśmiennictwo
1. http://consumer.healthday.com/Article.asp?AID=664440
2. U.S. Report Outlines Strategies to Prevent Obesity. http://consumer.healthday.com/Article.asp?AID=664507
3. Overweight and Obesity. http://www.cdc.gov/obesity//