List od naszej Czytelniczki - pani Marzeny z Gdyni
Droga Redakcjo!
Moja córka Ania choruje na cukrzycę typu 1. Teraz jest już dorosła i nauczyła się żyć z chorobą. My wszyscy nauczyliśmy się żyć z jej chorobą. Chociaż początki nie były łatwe. Chciałabym podzielić się swoją historią z czytelnikami portalu. Być może moje doświadczenie pomoże innym rodzicom w najtrudniejszych chwilach po poznaniu diagnozy.
Ania zachorowała, gdy miała 13 lat. Zaczęło się bardzo nietypowo. Nikt nie spodziewał się, że to może być cukrzyca. Po prostu któregoś dnia wróciła ze szkoły przeziębiona. Miała kaszel, lekką gorączkę i była osłabiona. Zrobiłam jej gorącą herbatę, a na noc wzięła saszetkę leku przeciwzapalnego. Lecz przez dwa kolejne dni jej stan zdrowia nie ulegał poprawie. Poszłyśmy do lekarza, by ten zbadał Anię i przepisał mocniejsze leki. Lekarz zalecił najpierw dodatkowe badania, w tym badanie moczu. Zaniepokoiło mnie to, bo nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się, żeby przy zwykłym przeziębieniu lekarz zlecił badanie moczu. Moje obawy okazały się słuszne. Już pani w punkcie wydawania wyników wskazała, że mocz był bardzo mętny i zawierał dużo cukru (ponad 200 mg/dl). Mimo że domyślałam się co to oznacza, łudziłam się, że lekarz nie potwierdzi diagnozy. Niestety powiedział, że córka ma cukrzycę.
Ta diagnoza była dla nas jak cios. Byłam
przerażona, że nasza córka będzie musiała leczyć się do końca życia. Brać
zastrzyki. Nigdy się z tego nie wyleczy. Przepłakałam kilka nocy, ale
potem wzięłam się w garść. Powiedziałam sobie, że nie poddam się i że
muszę stanąć na głowie, by pomóc swojemu dziecku. Zaczęłam szukać informacji na
temat cukrzycy u dzieci. Przestudiowałam wszystkie broszurki, jakie
dostałam w poradni diabetologicznej. Przejrzałam internet. Przeczytałam czaty
i fora, by poznać specyfikę tej choroby, jak ją leczyć, czego unikać, co
robić w nagłych sytuacjach. Wtedy jeszcze nie było wiele informacji w internecie
na temat cukrzycy. Nawiązałam kontakt z osobami, które chorowały lub miały
wśród bliskich kogoś chorego na cukrzycę. Powoli oswajałam się z nową rzeczywistością.
Kupiłam książki z przepisami dla chorych na cukrzycę, nauczyłam się
komponować posiłki, by kontrolować spożywane kalorie. Dowiedziałam się co to są
wymiennki węglowodanowe i jak je przeliczać. Całą rodziną podjęliśmy
decyzję, że będziemy odżywiać się według nowych zasad. Przecież dieta osoby
chorej na cukrzycę to zdrowa dieta, będzie służyć każdemu.
Ani było dużo trudniej pogodzić się
z chorobą. Była wtedy w wieku dorastania… Buntowała się przeciw
wszystkiemu. Chciała żyć jak jej rówieśnicy – stroić się, malować, spotykać ze
znajomymi. Długo nie potrafiła zaakceptować swojej choroby i ograniczeń
z nią związanych. Wstydziła przyznać się przed znajomymi, że jest chora.
Zaniedbywała pomiary stężenia glukozy i wstrzykiwanie insuliny, podjadała
między posiłkami, forsowała się. Bardzo martwiłam się wtedy o nią. Bałam
się, że jeżeli nie będzie odpowiedzialnie traktować swojej choroby, zrobi sobie
krzywdę.
Ale z czasem i ona pogodziła
się ze swoim losem. Kilka lat później poznała chłopca, który pomimo jej
choroby, chciał się z nią spotykać. Akceptował ją, a ona nabrała
pewności siebie i nie musiała już udawać, że nic jej nie jest. Po maturze
wyjechali razem za granicę. Nie mogłam jej kontrolować i „być w
pogotowiu”, ale szybko zorientowałam się, że Ania wie jak o siebie zadbać.
Bardzo skrupulatnie przestrzegała zaleceń lekarza.
Teraz Ania jest już dorosłą kobietą.
Ma męża i dwoje dzieci. Żyje normalnie. Pracuje, jeździ na wakacje,
uprawia sport. Cukrzyca jest teraz tylko jednym z wielu aspektów jej życia.
Jest szczęśliwa, a ja jestem o nią spokojna. Wiem i powtarzam to
innym stroskanym rodzicom, że cukrzyca to nie wyrok, że można z nią żyć,
nie wolno tylko jej bagatelizować.
Serdecznie pozdrawiam
i życzę sukcesów w tworzeniu portalu
Marzena z Gdyni